Duchnicka Wine & Food to restauracja z otwartą kuchnią, wine barem i sklepem z winem, znajdująca się na Żoliborzu, na ulicy Duchnickiej 3 w Warszawie. Przyznam, że znajduje się w dosyć specyficznym miejscu, gdzie w normalnych okolicznościach nie szukałabym dobrej restauracji:). Wybraliśmy się tam dzięki uprzejmości Groupon, który w ramach Tygodnia restauracji zaproponował blogerom przetestowanie kilku z nich.
Zainicjowany w zeszłym roku przez Groupon Polska projekt Tydzień Restauracji doczekał się swojej drugiej edycji. Jego twarzą został Dariusz Kuźniak, renomowany szef kuchni oraz finalista popularnego programu telewizyjnego Top Chef. Akcja trwała do 23-go lutego, brałow niej udział 70 najlepszych restauracji z sześciu miast: Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Poznania, Trójmiasta oraz Śląska. Szefowie kuchni restauracji biorących udział w Tygodniu Restauracji przygotowali dedykowane menu w specjalnych cenach. Znalazły się w nich również dania, z których słyną. Wejdź na stronę Groupon i korzystaj!
Wracając do samej restauracji, jest całkiem dobrze ukryta i gdyby nie sokoli wzrok mojej połówki, prawdopodobnie trafilibyśmy do restauracji obok:) Gdy weszliśmy do środka, od razu rzucił nam się w oczy sklep z winami – prawdziwa gratka dla konesera! Restauracja wkomponowana jest w industrialne wnętrza budynku po starej fabryce, jednak wszystko zostało urządzone z klasą i ze smakiem. Bardzo dobrym znakiem była liczna obecność gości, chociaż byliśmy tam kilka minut po 17.00.
Przy wejściu przywitał nas przemiły kelner i pozwolił nam wybrać ustronny stolik. Nasz kupon przewidywał kolację dla 2 osób w cenie 115 zł, w której skład wchodziło danie główne, deser i oczywiście lampka wina. Na początku bardzo żałowałam, że nie mamy w opcji przystawek, gdyż były tam moje ulubione wątróbki drobiowe, jednak po kolacji stwierdziłam, że bardzo dobrze się stało bo w końcu udało mi się zmieścić deser w całości! 🙂 Po szybkim zamówieniu dań (w ramach kuponu jest ich kilka do wyboru), dostaliśmy tzw. poczekajkę, czyli doskonałą oliwę z octem balsamicznym i pieczywem do maczania. Pycha!
Następnie dotarły do nas dania główne. Ja wybrałam pierś kaczki berberyjskiej z sosem z czarnego bzu, która dotarła do mnie podana na soczewicy. Napiszę krótko, dawno nie jadłam tak doskonale przyrządzonej kaczki, a zamawiam ją zawsze gdy jestem w nowym miejscu. Mięso dosłownie rozpływało się w ustach, a sos z czarnego bzu też bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Próbowałam go pierwszy raz w życiu i potwierdziła się zasada, ze nie trzeba się bać nowości-był przepyszny. Nie muszę chyba wspominać, że soczewica też była doskonale przyrządzona? To danie było dla mnie mistrzostwem świata!
Mój partner wybrał po męsku- sezonowaną polędwicę wołową z kaszą orkiszową i szpinakiem. Gdy tylko włożył pierwszy kęs do ust, już widziałam że wybór także był trafiony. Oczywiście skubnęłam mu co nie co i potwierdzam, że danie także było przepyszne. Mięso było kruche i soczyste, a szpinak i kasza świetnie doprawione.
Nadeszła pora na deser. Ja wybrałam dla siebie panna cottę z marakują, trawą cytrynową i kompotem z owoców – super odświeżenie po sycącym obiedzie. Bardzo intensywna w smaku, absolutnie nie mdła (jak niestety większość jakie próbowałam do tej pory).
Mój luby wybrał dla siebie pieczony mus czekoladowy z wiśniami i ten deser także był bardzo udany.
Zwyczajnie nie mogę doszukać się w tej restauracji żadnych mankamentów. Jest ona dla mnie nieoczekiwanym odkryciem i jest to jedna z tych restauracji, do której na pewno wrócimy chociażby na filet z jelenia, którego widziałam wśród dań w menu, no i oczywiście na wątróbkę w glazurze balsamicznej z wiśniami. Polecam ją także na randkę czy spotkanie z bliskimi. Świetna obsługa, pyszne jedzenie i doskonały klimat- POLECAM!
Dodaj komentarz