Share the post "Dania Nigelli Lawson i Jamiego Olivera mniej zdrowe od gotowców z supermarketu?"
Jakiś czas temu rzucił mi się w oczy artykuł opublikowany na jednym z portali na temat wartości odżywczych dań proponowanych przez Nigellę Lawson i Jamiego Olivera. Otóż „w świetle doniesień naukowców, opublikowanych na stronie internetowej pisma „British Medical Journal”, jest raczej mało prawdopodobne, że Nigella Lawson nową figurę uzyskała dzięki diecie opartej na swoich przepisach. Jak wynika z analiz badaczy z National Health Service w Tees i Uniwersytetu Newcastle, dania przyrządzane według przepisów znanych gotujących takich jak Jamie Oliver czy właśnie Nigelli są mniej zdrowe od tych, jakie można kupić w sklepie w dziale z gotowymi posiłkami.
Zaleta – mniej soli
Naukowcy losowo wybrali 100 przepisów na dania główne z pięciu najlepiej sprzedających się w Wielkiej Brytanii książek kucharskich. Były to „30 minut w kuchni” i „Każdy może gotować” Jamiego Olivera (wydane także w Polsce), „Kuchnia. Przepisy z głębi domu” Nigelli Lawson, „River Cottage Everyday” Hugh Fearnley-Whittingstalla oraz „Baking Made Easy” Lorraine Pascale.
Do porównania wylosowali też 100 gotowych dań obiadowych, oferowanych pod markami własnymi przez trzy największe w Wielkiej Brytanii sieci supermarketów: Asda, Sainsbury’s i Tesco. Obliczyli wartości odżywcze dań, bazując na wymienionych w przepisie lub w składzie ingrediencjach. Te dane porównali z wytycznymi dotyczącymi prawidłowego żywienia Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) oraz brytyjskiej Agencji Standardów Żywności (UK Food Standards Agency).
Jak się okazało, żadne z przebadanych dań nie spełniało w pełni zaleceń dietetyków dotyczących zrównoważonej, pozwalającej zmniejszyć ryzyko wystąpienia określonych chorób, diety. Przebadane posiłki – zarówno te przygotowane w domu według przepisów, jak i te gotowe – zawierały zbyt dużo nasyconych tłuszczów, były zbyt kaloryczne.
Największe zaskoczenie przyniosło jednak porównanie walorów zdrowotnych dań proponowanych przez celebrytów oraz obiadowych gotowców. Jak się okazało, bardziej zdrowe były dania z supermarketów.
W porównaniu z nimi potrawy według przepisów gwiazd były bardziej kaloryczne (średnia dla jednej porcji to 605 kcal, gotowych obiadów – 494 kcal), zawierały więcej białka, tłuszczu (27,1 g wobec 17,1 g), a mniej błonnika (3,3 g do 6,5 g). Jak oceniają badacze, dania z bestsellerowych książek kucharskich okazały się zdrowsze tylko pod jednym względem – ilości soli.
Przepisy tylko po 21
Zdaniem autorów pracy opublikowanej na stronie British Medical Journal (www.bmj.com), dania prezentowane przez kulinarnych celebrytów są tak niezdrowe, że programy, w których są pokazywane, powinny być emitowane w telewizji dopiero po godz. 21. Tak w Wielkiej Brytanii pokazuje się reklamy produktów spożywczych bogatych w tłuszcze, cukry i sól (jak zauważył jednak „The Telegraph”, te restrykcje nie przynoszą pożądanych efektów).
Naukowcy proponują też, by dania kulinarnych gwiazd – czy to prezentowane w książkach, czy też w programach telewizyjnych – zostały opatrzone szczegółowymi informacjami dotyczącymi wartości odżywczych. Wtedy każdy będzie wiedział, ile kalorii czy tłuszczu zawiera jedna porcja.
Cytowany przez „The Independent” rzecznik Jamiego Olivera przyznał, że z chęcią zapoznają się z każdymi badaniami, które zwracają uwagę na kwestie zdrowego żywienia. Dodał też, że w najnowszej książce Olivera „15 minut w kuchni” zamieszczono informacje o wartości odżywczej dań, a wkrótce pojawią się one przy przepisach na zmodernizowanej stronie internetowej kucharza.
Z kolei rzeczniczka Lorraine Pascale’a przyznała, że niektóre jej przepisy są „niezbyt zdrowe”, ale nie wszystkie. „Jest w niej sporo sałatek, zup oraz lekkich dań” – cytuje „The Independent”. Przedstawicielka autorki dodała, że jej kolejna książka będzie poświęcona właśnie zdrowemu odżywianiu.
Chude. Ale czy smaczne?
Prof. Martin White, ekspert w dziedzinie zdrowia publicznego z Uniwersytetu Newcastle i jeden z autorów badania, podkreśla, że sprawa wcale nie jest błaha. W rozmowie z „The Telegraph” zaznacza, że kulinarni celebryci mają miliony widzów, a więc duży wpływ na nasze zwyczaje żywieniowe.
Dlatego już wcześniej specjaliści przyjrzeli się temu, co proponują znani kucharze. W opublikowanym w 2009 r. raporcie niezależna grupa ekspertów o nazwie The Fat Panel stwierdziła, że dania proponowane przez gwiazdy programów kulinarnych zawierają zbyt dużo nasyconych kwasów tłuszczowych.
W przypadku mężczyzn ich zalecana dzienna dawka to 30 g, kobiet – 20 g. Jednak po sprawdzeniu wartości odżywczych potraw autorstwa kulinarnych celebrytów okazało się, że taką ilość zawiera już jedna porcja niektórych dań.
Osobom, które jednak chciałyby czasem wypróbować przepisy znanych gotujących, dietetyczka z The Fat Panel Sian Porter proponuje, by starały się zastępować niektóre składniki odpowiednikami o niższej zawartości nasyconych kwasów tłuszczowych. Zamiast pełnego mleka, można użyć chudego. Ale o smaku tak przygotowanych dań nie powiedziała słowa.”
Moim zdaniem zostało w tym artykule pominiętych kilka bardzo ważnych kwestii. Po pierwsze,dodatki chemiczne pakowane do gotowych dań w celu przedłużenia ich trwałości. Wiadomo przecież,że nie są obojętne dla naszego zdrowia. Robiąc danie samemu od początku do końca, mamy pewność,że używaliśmy najlepszych dostępnych składników i zwyczajnie wiemy co jemy. Takiej pewności nigdy nie będziemy mieli kupując danie gotowe, ba! nawet zamawiając w restauracji! Już nie raz, nie dwa, spotkałam się z informacjami o fałszowaniu przez producentów listy składników na etykiecie. Po drugie, Jamie kładzie nacisk na sam fakt przygotowywania dań w domowej kuchni i zjadana posiłków w gronie rodzinnym, co w tych czasach, gdy świat ogarnięty jest szalonym pędem, jest już niestety rzadkością. Co do Nigelli nie am zdania, nigdy nie wdrożyłam się w jej filozofię gotowania-wszystko przede mną:). Po trzecie, oni nie są dietetykami i podają przepisy na smaczne, a nie dietetyczne potrawy, a każdy we własnym zakresie może zweryfikować składniki i zadbać o dania poboczne, które uzupełnią braki składników odżywczych. U mnie zawsze obok dania głównego jest przynajmniej jakaś sałatka/surówka czy warzywa gotowane na parze.
Tak czy inaczej, przepisami Jamiego wciąż jestem zachwycona i właśnie zabieram się za robienie najlepszego chilli con carne z jego książki „Każdy może gotować”:).
kulturakulinarna says
Dzięki Bogu za ostatni akapit! Już się bałam, że trafiłam na tekst wmawiający ludziom, że lepiej jeść badziew z gotowca niż solidny, kolorowy i pachnący posiłek polecany np. przez Jamiego. Niedługo się okaże, że lepiej zjeść chemię i potem świecić w ciemności, niż danie, które ma trochę za dużo kalorii, bo jest z pełnego mleka, a nie z białej wody (mleko 0%). To przykre, że wiele osób, które nie znają filozofii Jamiego, na wstępie uznają, że nie warto nic takiego gotować, bo to niezdrowe, trudne, tuczące, no i czasochłonne. Lepiej sięgnąć po zdrowiutkie jedzenie z supermarketu. Ehh… sorry ale się wkurzyłam…
Dzi says
Też się wkurzyłam gdy przeczytałam ten artykuł, ciekawa jestem,który koncern był sponsorem tych badań:P
Panna_Ce says
Czytałam, czytałam i nie dowierzałam. Ktoś chce nam wmówić totalny absurd. I to już nie chodzi o same postacie Nigelli czy Jamiego, których oczywiście można lubić lub nie, ale o samą walkę domowe gotowane vs. gotowe nie-do-końca-wiadomo-co. Tak jak programy „powinno się” opatrywać informacjami o kaloriach, tak takie „badania” powinno się opatrywać informacją o sponsorze.
Dzi says
Dokładnie. Cały artykuł brzmi jak marna prowokacja.
Reszta says
Na wstepie przepraszam , za brak polskich znakow. Co do artykulu, to wydaje mi sie ze to odpowiedz na walke Jamiego z rozowa mazia i innymi paskudztwami. Ciesze sie ze nie tylko ja tak uwazam. Pozdrawiam
Dzi says
Moim zdaniem potrawy Jamiego wybronią się same:)
asia says
ja nie zrozumiałam tego artykułu jako zachęty do jedzenia gotowych dań… zrozumiałam to jako zwrócenie uwagi na fakt ze to co gotują celebryci na szklanym ekranie nie jest równoważne ze zdrowym… mnie często ciarki przechodzą jak widzę kiedy Jamie mówi „wszystko polewam odrobiną oliwy” a potem polewa wszystko połową butelki oliwy… 🙂 i choć oliwa zdrowa to na pewno nie niskokaloryczna. ja sama chyba nigdy nie zrobiłam żadnego przepisu Nigelli bez „odchudzenia” go choćby trochę
Dzi says
Jak najbardziej zgadzam się z twierdzeniem, że ich przepisy nie są niskokaloryczne, ale za to jakie smaczne…Oczywiście zawsze można zastąpić tłuste składniki chudymi. Dla mnie niepoważne jest porównanie kuchni domowej do gotowych dań z supermarketu…
Olka says
Jakieś straszne te badania. Nie chce mi się wierzyć, że cokolwiek gotowego z supermarketu ze wszystkimi swoimi chemicznymi dodatkami przedłużającymi trwałość miało by być zdrowsze. Ogólnie chyba wolę mieć kilka kilogramów więcej, ale wiedzieć co jem, niż kupować chudsze chemiczne niewiadomoco. O smaku nie wspominając. Na dłuższą metę i tak ten kto gotuje w domu będzie zdrowszy. A przecież nie co dzień trzeba sobie serwować tłustsze rarytasy z przepisów celebrytów, po to się gotuje w domu, żeby sobie samemu zbilansować zdrowe posiłki.
Dzi says
Dokładnie!:)
gin says
Hmm… No dobrze – wzięli 100 losowo wybranych przepisów na dania główne. Tyle, że na przykład u Nigelli (nie mam żądnej książki Jamiego, więc nie wiem) danie główne to przepis na mięcho, a przepis na dodatki, czyli na przykład surówkę, trzeba sobie znaleźć. Przy gotowych daniach często widzę na tacy kawałek mięsa i do tego na przykład tartą marchewkę (która ja wygląda, pisać nie będę ;)). Czyli już na starcie trochę to niesprawiedliwe… Poza tym właśnie te konserwanty – przecież to obniża wartość tych produktów ogromnie! O smaku pisać nie będę, bo to już jest „oczywista oczywistość” 😉
Podsumowując – lipne jakieś te badania, absolutnie mnie nie przekonują. I też bym chciała zobaczyć infromację o sponsorze.
Ella33 says
Mi dania z przepisów Oliviera nie smakują, podobnie Nigelli… są albo mdłe albo za słodkie itp.itd. Owszem lubię popatrzeć jak gotują na ekranie ale to wszystko czym mnie czarują. Obie kulinarne sławy walczą z nadwagą. Lubię proste dania z jak najmniej przetworzonych składników, plus 2 razy w tygodniu i od święta tradycyjna polska kuchnia. Nie wiem co to znaczy tyć.
Dzi says
Zazdroszczę.Za Nigellą też nie przepadam, odrzucają mnie szczególnie kostki rosołowe:) Jednak u Jamiego można znaleźć wiele perełek. Rozsądek to podstawa w każdej dziedzinie:)
Frezja says
Moim zdaniem to wszystko jest walka między mediami,tymi które promuja programy danych kucharzy i znawców kuchni a tymi co „szukają guza w całym’,wyczuwam w tym artykule złośliwość jednej osoby chcącej zepsuc dobre wrażenie bohatera danego programu kulinarnego jakie wywiera na przecietnym widzu,szukającym natchnienia do gotowania,całe gotowanie jak i sztuka kulinarna jest kwestia własnego wyboru i uznania co i jak i kto może ugotować lub jakość i pochodzenie danej kuchni w jakiej każdy gustuje.Nie powinno sie w taki sposób „przyprawiać rogów osobie która gotuje „po swojemu i nikomu nie narzuca własnego stylu gotowania”,jesli ktoś nie lubi lub nie smakuje komus taka kuchnia jaką preferuje Nigella Lawson to nikt nie musi jej naśladować prawda? ale porównywanie jej gotowania do gotowców z supermarketu w taki sposób że Ona wypada gorzej jest kompletnym brakiem profesjonalizmu i zwykłym czepialstwem.Autor tego artykułu powinien kierowac sie swoim zdaniem a nie niczym papuga kopiowac cudze opinie na swojej stronie zniechęcając ludzi z miejsca zanim jeszcze sami przekonają sie czy taka kuchnia im pasuje czy nie.Pozwólmy każdemu próbować czegos nowego,w końcu każdy ma prawo do własnego gustu i smaku a o gustach sie nie dyskutuje…
Do Ella33 says
Trzeba umieć gotować .Przepis jest tylko podpowiedzą.
Dzi says
Oczywiście trzeba eksperymentować, chociaż przyznam,że na początku mojej przygody z gotowaniem, trzymałam się wielkości składników co do grama:P
Stachu says
Miliony ludzi nie mogą się mylić, ale raz na jakiś czas trafi się ktoś kto napisze taki artykuł.