Uwielbiamy z narzeczonym odwiedzać nowe dla nas restauracje i testować potrawy z różnych stron świata. Tym razem też szukaliśmy czegoś „innego” niż wszędzie, wyjątkowego. Zachęceni opiniami na popularnym serwisie i pozytywnymi relacjami z kilku blogów, postanowiliśmy pojechać do Bałkańskiego Kotła na mój imieninowy obiad. Odpowiednio wcześniej dokonaliśmy rezerwacji, co jak się później okazało, wcale nie było potrzebne.
Lokal był prawie pusty, ale był wtorek, godzina po 17, więc stan całkiem wytłumaczalny.
Przesympatyczna Pani, zaprowadziła nas do ustronnego stolika, który jak się okazało był przy wejściu do kuchni… Dopóki kręciła się w tą i z powrotem sama Pani kelnerka, było to dosyć znośne. Jednak gdy zaczęli schodzić się dosyć głośni panowie (chyba dostawcy), trochę się już zirytowaliśmy – o jakiejkolwiek intymności mogliśmy tylko pomarzyć.
Wracając do restauracji, wnętrze jest bardzo przyjemne dla oka z wyraźnymi bałkańskimi akcentami. Drewniane, masywne stoły i krzesła, na ścianach wisiały śliczne obrazki z wiejskimi pejzażami, gdzieniegdzie stały kwiatki – przyjemnie.
Przeczytałam gdzieś, że szef kuchni pochodzi z Serbii, więc czekaliśmy na zamówione jedzenie z niecierpliwością. Na starcie dostaliśmy czekadełko w postaci oliwy, chlebka i piklowanych warzyw z oliwkami (tutaj się nie rozpędzajcie bo moje były z pestkami ;)). Niezwalający z nóg, ale przyjemny wstęp do posiłku.
Następnie wjechały przystawki. W związku z tym, że chcieliśmy spróbować wszystkiego, zamówiliśmy Mix rol slanine, czyli wątróbki, śliwki i słony ser, grillowane w chrupiącym boczku, podane z ajvarem i urnebesem (19 zł). Żałuję, że na nich nie poprzestaliśmy bo były obłędne! Boskie, śliwki i wątróbka w boczku, grillowany ser, faszerowana papryka i te sosy. Pycha!
Z rozbudzonymi przystawką kubkami smakowymi, czekaliśmy na dania główne. Pierwsze wrażenie – gigantyczne porcje! To akurat plus, bo lubię brać tego co nie zjem na wynos, dzięki czemu mam obiad np. dnia. Ja zaszalałam i zamówiłam ich nowość w karcie, czyli kotlet z górki jagnięcej marynowanej w jogurcie i czerwonym winie, podany z warzywami duszonymi na maśle oraz sosem balsamicznym (59 zł).
No i nie wiem co teraz napisać… Z plusów – wielka porcja i mięciutkie mięsko. W smaku niestety wszystko było takie nijakie, słonawe i mdłe. Dosłownie każdy element tego dania smakował tak samo. Warzywa, które były pod kotlecikami były okrutnie tłuste, niestety nie dałam rady. Nie chciałam też reszty na wynos;/
Mój luby zamówił duży grillowany kotlet z nadzieniem sera i boczku, doprawiony ostrą papryką (30 zł).
Tutaj też porcja jak dla drwala i podobny problem. Wszystko było takie samo mdłe i nijakie. Też nie dał rady. Deseru nie chcieliśmy.
Zapłaciliśmy i jak najszybciej ewakuowaliśmy się z lokalu z mocnym postanowieniem, że już tam nie wrócimy. Oprócz potknięcia z daniami głównymi, na naszą niechęć wpłynęło oczywiście usytuowanie naszego stolika (nie popełnijcie tego błędu jeżeli się tam wybieracie) jak i takie detale jak np. dosyć nieświeża serwetka na stole.
Nie jesteśmy wielkimi smakoszami, ale lubimy wyraziste smaki. Jeżeli lubicie ogromne porcje, w miarę tanio i bardzo bezpieczne kombinacje smakowe (czytaj mdławe) to jest to restauracja dla Was. A może my zwyczajnie nie lubimy bałkańskich smaków? Na pewno zweryfikujemy to w innej znanej restauracji tego typu i opiszę jak poszło nam tym razem.
Dla chętnych:
Bałkański Kocioł, al.KEN 88 lok U8, Warszawa
bubu says
Niezbyt udane bałkańskie klimaty może przełamać jedynie wizyta w Małej Gruzji, Polecam!
Dzi says
Mała Gruzja to pewniak do odwiedzenia!:)
Damian says
Ogólnie, cała tamtejsza kuchnia jest genialna. Dla mnie, przebija włoską.
Dzi says
Na pewno odwiedzę inną restaurację tego typu.
Horeca says
Porcje faktycznie są ogromne o wyglądają apetycznie, szkoda, że smaki was nie zadowoliły.
Dzi says
Niestety. Jednak kuchni nie skreślam i dam jej szansę wykazać się w innej restauracji:)